02-11-2023

Jazz nie miał nigdy łatwego życia na Sądecczyźnie

Ludzie dzielą się na już zarażonych jazzem i na tych, którzy od jazzu stronią przez całe życie. Podobno dużo zależy od pierwszego kontaktu. Najłatwiej trafić do wąskiej grupy „trąconych jazzem” jeśli w odpowiednim momencie swojego życia trafi się na dobry koncert jazzowy. To doświadczenie bliskiego kontaktu z muzyką improwizowaną jest czymś unikalnym, czymś co otwiera przed człowiekiem zupełnie nowe horyzonty i wciąga … niekiedy na całe życie.

Ja przez długi czas stroniłem od jazzu. Mimo, że uważam się za człowieka otwartego na różne gatunki muzyczne i różne dziedziny kultury uznałem, że te dźwięki i rytmy nie są moje.
I takie podejście do jazzu uprawiałem przez pierwsze 35 lat swojego życia.

Znacie tą sytuacje że jedziecie autem trafiacie na stację grającą jazz i natychmiast przełączacie stacja na inną? Też tak miałem. Trzy Kwardanse Jazzu - kultową audycję w Polskim Radiu mogłem słuchać wyłącznie kiedy Jan Ptaszyn Wróblewski opowiadał te swoje jazzowe anegdoty. Jak zaczynała grać muzyka włączał się u mnie ten odruch Pawłowa, i przełączałem radio na inną stację.

Dorastałem w Tarnowie, gdzie istniało całkiem prężne środowisko klubowe z Tarnowską Piwnicą na czele. Ale mnie to miejsce nie wciągnęło. Podczas studiów rozwijałam w sobie różnorodne zainteresowanie muzyczne, ale do Piwnicy u Muniaka z własnej, nieprzymuszonej woli nigdy nie zajrzałem. Od koncertów jazzowych w Rotundzie czy Piwnicy pod Jaszczurami wolałem chociażby koncerty rockowe czy występy krakowskich bardów.
W latach dziewięćdziesiątych już w Sączu w kolegami z pracy trafiłem na pierwszy koncert jazzowy w którejś z knajp na Gorzkowie i musze przyznać, ze było to wydarzenie … przykre.
Fatalne nagłośnienie, głośne rozmowy, piwo lane z nalewaka. Pewnie gdyby ta moja inicjacja miała inny przebieg odkryłbym dla siebie jazz dużo szybciej.
Ale tych okazji żeby pójść na porządny jazzowy koncert odkąd mieszkam w Nowym Sączu nigdy nie było za wiele. A gdy były to jakieś takie hermetyczne, nie w tym czasie, nie w tym miejscu.

Nie dziwi mnie zatem, że tak ciągle tak mało osób interesuje się jazzem na Sądecczyźnie.
Jazz odkryłem dla siebie w końcu dość okrężną drogą, ale zdaje sobie sprawę, że nie ma lepszej jak pójść na koncert jazzowy w klubie czy niedużej sali koncertowej w dobrym towarzystwie. Pomyślałem, że warto stworzyć taką kameralną imprezę dla miłośników jazzu czy po prostu zwyczajnych ludzi którzy chcieliby sprawdzić czy spodoba im się muzyka improwizowana.

I w ten oto sposób Sącz Jazz Festiwal zaczyna swój piąty rok istnienia. Naszą misją od początku istnienia festiwalu było stworzenie pierwszej na Sądecczyźnie cyklicznej imprezy jazzowej na najwyższym poziomie. Cały czas jesteśmy w procesie poszukiwania idealnej formuły, próbując dotrzeć do wszystkich fanów jazzu w naszym regionie oraz promując różne rodzaje i oblicza tego gatunku muzycznego.
Polski jazz, od dawna powszechnie ceniony na świecie, znalazł więc nową scenę na sądeckiej ziemi. Dotychczas grali u nas głównie polscy muzycy – znani i cenieni w środowisku jazzowym, ale w tym roku, w związku w 5. edycją festiwalu, otwieramy szerzej drzwi i zapraszamy śmielej zespoły z zagranicy i składy udziałem zagranicznych jazzmanów.

Inaugurując piątą edycję Sącz Jazz Festiwal możemy z dumą stwierdzić, że pionierska misja chyba się powiodła, bo obok sukcesywnego rozwoju własnej idei, najwyraźniej inspirujemy innych do podobnych, jazzowych działań. W pobliskiej Limanowej organizowany jest od niedawna wrześniowy Beskid Jazz & Folk Festival, a legendarny animator wydarzeń muzycznych Wojtek Kulasa właśnie otwiera w Starym Sączu Jazzową Gospodę - swój najnowszy projekt gastronomiczno-muzyczny.

W założeniu Sącz Jazz Festival miał być wydarzeniem łączącym scenę jazzową w obu Sączach; Starym i Nowym. Dlaczego tak się nie stało (po całkiem obiecującym początku) to osobna historia, na dłuższą opowieść z sensacyjnymi wątkami. Ale liczymy, że kiedyś jeszcze ta idea może się ziści.
Powtarzając zając za wybitnym, niedawno zmarłym muzykiem jazzowym Zbigniewem Namysłowskim - jazz to niebywała możliwość twórczego rozwoju, swobody, wyboru stylu, szansa wyżycia się, radość i satysfakcja. A jesień i urok Starego Sącza pozwalają nam budować niepowtarzalny klimat Sącz Jazz Festival’u i myśleć o jego rozwoju w kolejnych latach.

Wojciech Knapik
Dyrektor Artystyczny Sącz Jazz Festival’u

 






linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram