PESH to działający od roku, polsko-norweski zespół młodych i niezwykle utalentowanych muzyków aktywnie działających na europejskiej scenie jazzowej. Ich twórczość najtrafniej opisuje termin ekspresywnego jazzu w kameralnym wydaniu, z pejzażem brzmieniowym od modern jazzu i tradycyjnych rozwiązań, przez etniczną melodykę, aż po swobodną improwizację.
Momentalnie znaleźli wspólny język w wykonywaniu muzyki i podejściu do kreacji dźwięku. Te aspekty stały się motorem do stworzenia kwartetu, w którym istotną osią jest szacunek do dorobku kultury norweskiej i polskiej, a celem muzyczna interakcja. Przenikanie się wpływów z północy ze słowiańskim duchem to mieszanka od lat obecna w jazzie europejskim, a młodzi artyści pragną dalej czerpać z tego połączenia oraz wnieść do niego powiew świeżości.
Skład:
Patrycja Wybrańczyk (PL) - perkusja
Emil Miszk (PL) - trąbka
Sondre Moshagen (NO) - fortepian
Håkon Huldt-Nystrøm (NO) - kontrabas
O płycie "Peshish"
Tytuł albumu według informacji na okładce oznacza: „znaczący, wymagający, ciekawy i pełen szacunku”. Dokładnie tego można spodziewać się po kolejnych zarejestrowanych dźwiękach. Cała czwórka pozostaje skupiona na słuchaniu partnerów, jednocześnie bardzo aktywnie uczestnicząc w rozwijaniu pomysłów orazpodsuwając własne. Muzyka nie jest jednak przeładowana treścią, cechuje ją wyważenie, które jest konsekwencją doskonałego zrozumienia.
Choć muzycy poruszają się przede wszystkim w spokojnych, lirycznych obszarach (jak w doskonałej kompozycji Walc majowy Wybrańczyk), to nie brakuje też fragmentów bardziej dynamicznych (by wspomnieć energiczne We’re Going to Voss! Moshagena). Całość sprawia wrażenie przemyślanej koncepcji, można by zakładać, że opartej na licznych próbach i koncertach, a tych, za sprawą odległości, nie mogło być przecież wiele. Renoma Miszka i Wybrańczyk w naszym kraju jest niepodważalna i domniemywam, że ich norwescy przyjaciele mogą się pochwalić podobnym uznaniem. Wspólną grę opierają więc na doskonałej technice i doświadczeniu, które w połączeniu ze wspomnianym porozumieniem umożliwiły im tak piękną, kolektywną improwizację.
/Jakub Krukowski JazzPress/